Koncert Silniejsi Razem. Rozmowa z dyrygentami obu orkiestr – Majorem Toro oraz Kapitanem Siwkiem
To pierwszy koncert na trasie Silniejsi Razem. Jakie emocje Panom towarzyszą?
Rafael Toro-Quiñones: Podekscytowanie. Z muzykami [z bytomskiej orkiestry – przyp. red.] poznaliśmy się zaledwie kilka godzin temu. To niesamowite, że za chwilę będziemy wspólnie występować. Jest w tym coś wyjątkowego.
Krystian Siwek: Emocje zawsze towarzyszą podczas takich wydarzeń, zwłaszcza że to pierwszy koncert. Jak wspominał Pan Major – dopiero się poznaliśmy, to nasze pierwsze próby i kontakt na żywo. Poznawanie się nowych kultur, które łączy muzyka. Emocje są i mam nadzieję, że nie opuszczą nas do końca tej trasy, będą tylko nieco inne – bardziej budujące, łączące naszą ciągłą przyjaźń i współpracę. Stronger Together.
Spotkaliście się kilka godzin temu, więc jak przygotowaliście się do dzisiejszego koncertu? Jak wyglądały próby?
R.T.Q.: Dużo dzieje się za kulisami – emaile, telefony, odbyliśmy kilka telekonferencji. Ważne jest to, że między Polską a Stanami Zjednoczonymi istnieje już silna i strategiczna relacja. I to tylko odzwierciedlenie tego, co dzieje się między naszymi wojskami. Wymaga to wiele pracy, ale jest nieporównywalne do tego, co dzieje się na co dzień na dużo większą skalę w Polsce i Stanach Zjednoczonych. To, co robimy tu dziś, to symbolicznie odzwierciedlenie i reprezentowanie partnerstwa między nami.
K.K.: Nasza współpraca, jeżeli chodzi o przygotowanie koncertu, to nie są tylko próby. Pierwsze spotkania odbywały się poprzez środki masowego przekazu. To były pierwsze kluczowe elementy, które musieliśmy zgrać, żeby później można było przystąpić do finalnej realizacji, czyli próby wspólnej. To wszystko musiało być poprzedzone odpowiednimi przygotowaniami wewnętrznymi poszczególnych grup muzycznych, które odbywają się już bezpośrednio w miejscach, w których stacjonujemy – ja w Bytomiu, Pan Major ze swoim zespołem w Niemczech. Ze strony Pana Majora było to utrudnione, ponieważ jego muzycy przebywali w ciągłej trasie. To wszystko wymagało dużej koordynacji zarówno muzycznej, jak i organizacyjnej.
Ile czasu zajęło Wam przygotowanie się do tego wydarzenia, były to tygodnie, miesiące?
R.T.Q.: Czas był ograniczony, osobiście wolałbym mieć go więcej, ale była to dla nas okazja i zdecydowaliśmy się ją wykorzystać. Oni [zespół z Bytomia – przyp. red.] również zobaczyli w tym okazję, dlatego są teraz z nami. Dużo więcej to mówi o naszych wojskach i odpowiedzialności za nasze kraje. To było szybka, ciężka praca, trwająca wiele godzin.
K.K.: Przygotowania do takiego koncertu to wielogodzinne przemyślenia i realizacje różnego rodzaju przedsięwzięć, które trzeba wpleść w naszą bieżącą działalność. Bo my nie czekamy i nie zastanawiamy się tylko nad koncertem, nie żyjemy tylko tym wydarzeniem. Mamy też inne przedsięwzięcia, które spoczywają na nas jako orkiestrze wojskowej. Podejrzewam, że na orkiestrze wojskowej [prowadzonej przez mjr. Toro – przyp. red.] również. Tego czasu jest zawsze za mało, ale ma to też swój urok i mam nadzieję, że będzie tego wyraz na sali koncertowej.
Czy prowadzenie tak dużej orkiestry jest wyzwaniem?
R.T.Q.: To bardzo duża odpowiedzialność, jednak gdy masz takich wspaniałych muzyków jak nasi zarówno ze Stanów Zjednoczonych, jak i z Polski, wtedy jest dużo łatwiej. To pierwszy raz, gdy występujemy razem, mieliśmy dwugodzinną próbę, teraz się spotykamy [na wywiad – przyp. red.], by zaraz wyjść na scenę. Jest to wielka odpowiedzialność, ale i przywilej pracy ze świetnymi muzykami.
K.K.: Prowadzenie zespołu muzyków dla każdego z nas jest wyzwaniem, każda próba nim jest. Wyzwaniem w realizowaniu tego przedsięwzięcia jest zgranie tego zespołu w tak krótkim czasie. To też wielka odpowiedzialność, która spada na nas organizacyjnie pod kątem muzycznym – prozaiczne rzeczy jak nuty, które mogą zaginąć po drodze. Tak, jest to wielka odpowiedzialność i wielki zaszczyt, ponieważ nie każdy ma możliwość uczestniczyć w tak fajnym projekcie. Możemy wspólnie tworzyć coś wyjątkowego.
Jak Państwo dobierają repertuar?
R.T.Q.: Mieliśmy różne pomysły dotyczące muzyki, którą chcieliśmy wykonać. Każda ze stron przygotowała swój program. Na początku myślałem, żeby orkiestra z Polski zagrała pierwszą połowę, później my zagralibyśmy drugą. Kapitan wpadł na pomysł, żebyśmy wymieszali nasze programy, więc wszystko przeorganizowałem. Na koncercie usłyszymy muzykę od klasycznej po jazzową, ale całość jest spójna i pozwala publiczności, właśnie ze względu na tą różnorodność, przeżyć muzyczną podróż.
K.K.: Dobór repertuaru to niezwykle ważna rzecz, zwłaszcza jeżeli mówimy o różnych zespołach muzycznych i różnych miejscach, w których występujemy. To trasa koncertowa, więc dziś jesteśmy w Brzegu Dolnym, a za dwa dni będziemy w filharmonii. Trzeba było ten repertuar odpowiednio wypośrodkować, żeby nie był za lekki, ale też nie był zbyt patetyczny. Ma on również swoje przesłanie, czyli wsparcie naszych przyjaciół, którzy w tym czasie walczą na wschodniej flance Europy. Dlatego też nie mogliśmy pójść z repertuarem w kierunku muzyki rozrywkowej. Staraliśmy się to wypośrodkować. Strona amerykańska przygotowała repertuar bardziej klasyczny, my dobraliśmy utwory, które mogły przypaść do gustu lokalnym słuchaczom. W ten oto sposób stworzyliśmy coś ciekawego.
Dziękuję za rozmowę.
Angelika Furgacz