“Śpiewając, nie można popadać w bylejakość, słowo zawsze musi mieć wagę”
Katarzyna Żak to utalentowana aktorka i wokalistka, która 22 kwietnia zagrała w Brzegu Dolnym aż dwa koncerty „Młynarski – Kocham cię życie”. Było to swoiste podziękowanie dla swojego nauczyciela i mentora Wojciecha Młynarskiego za wszystko, czego się od niego nauczyła. Oba występy były pełne emocji i oddania. Dolnobrzeska publiczność otrzymała niezapomnianą ucztę dla ucha i duszy podczas tego wyjątkowego koncertu. O tym, od czego to wszystko się zaczęło, specjalnie dla „Panoramy Brzegu Dolnego” opowiedziała sama pani Katarzyna.
To już kolejna wizyta w Brzegu Dolnym, tym razem występuje pani z repertuarem Wojciecha Młynarskiego, który jest pani bliski nie od dziś. Proszę powiedzieć naszym czytelnikom, od czego zaczęła się pani przygoda ze śpiewaniem?
Właściwie to moja przygoda ze śpiewaniem zaczęła się w szkole podstawowej, gdzie przez 7 lat śpiewałam w szkolnym chórze. Od dziecka miałam niski głos, więc śpiewałam w trzecim głosie. To wtedy zaczęła się moja miłość do muzyki, choć jak można się domyślić, wykonywało się wtedy inne piosenki. W szkole śpiewaliśmy głównie z okazji uroczystości szkolnych czy państwowych. Jedna pieśń utkwiła mi szczególnie w pamięci. To „Bywaj dziewczę zdrowe” przepiękna polska piosenka patriotyczna. Dopiero po latach odkryłam, że została napisana w okresie powstania listopadowego około 1830 roku.
Chór od początku był dla mnie bardzo ważny, bardzo lubiłam zajęcia muzyczne i występy na scenie. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że skończę w szkole teatralnej i będę śpiewać.
Zainteresowanie dzisiejszym koncertem było tak duże, że organizator zdecydował się na aż dwa koncerty. To nie zdarza się zbyt często. Czy miała pani już taką sytuację? Czy jest to duże wyzwanie dla artysty?
Nie, faktycznie taka sytuacja nie zdarza się często, choć przyznam, że już raz zdarzyło mi się grać dwa koncerty z rzędu, na scenie w Kielcach. Zaśpiewanie dwóch koncertów jednego dnia to niewątpliwie wysiłek. To półtorej godziny skupiania się na tekście, na nutach, ale i intencjach, emocjach, zbudowaniu nastroju w każdym utworze. Piosenka to zamknięta forma opowiadania historii. Nad tym wszystkim trzeba cały czas czuwać i panować. Jest to wysiłek intelektualny połączony z pewną formą wysiłku fizycznego, ale gdybym tego tak nie kochała, to bym tego nie robiła.
Nie ukrywam, że byłam zaskoczona tak dużym zainteresowaniem moim koncertem, zwłaszcza, że to poniedziałek. Ale myślę, że to dlatego, że Brzeg Dolny wydał paru fantastycznych artystów i społeczność tego miasteczka interesuje się ludźmi, którzy stąd pochodzą i odnoszą sukcesy. Mój mąż Cezary, który jest wybitnym aktorem teatralnym i filmowym, z powodzeniem od 10 lat reżyseruje też spektakle w teatrach warszawskich, zawsze z dumą podkreśla, że pochodzi z Brzegu Dolnego.
Rozumiem, że Brzeg Dolny jest dla państwa ważnym miejscem na mapie.
To miejsce ważne dla mnie i mojego męża, przyjeżdżamy tu do Mamy Cezarego, jego Brata Arka i reszty rodziny. Jest tu też cmentarz, na którym spoczywają nasi bliscy. Brzeg Dolny to też takie miejsce, gdzie cała rodzina często się spotyka, a atmosfera, jaka temu towarzyszy, jest ciepła i domowa. To miejsce, które kojarzy mi się wyłącznie dobrze.
Wracając do dzisiejszego koncertu, proszę uchylić rąbka tajemnicy i powiedzieć, który utwór z repertuaru Wojciecha Młynarskiego jest pani najbliższy, a który jest największym wyzwaniem i dlaczego?
W obu przypadkach jest to piosenka „Lubię wracać tam, gdzie byłem już”. Tekst tej piosenki mnie niezwykle porusza, jest absolutnie aktualny dla każdego człowieka, niezależnie od tego, czy ma się lat 20, czy 80. Ten rodzaj wielkiego, pierwszego zakochania, zawsze pozostaje w naszym życiu, do końca naszych dni i wywołuje różnego rodzaju emocje. Niektórzy się rozmażą, inni uronią łzy. Ja też jestem osobą, która bardzo często się wzrusza. Jednak szczególnie wzruszyłam się tu, w tym miejscu.
Tak więc ten utwór jest dla mnie trudny muzycznie, ale i emocjonalnie, ponieważ do tekstów podchodzę bardzo osobiście. Właśnie tego uczył mnie Młynarski, żeby w tekście było o czym opowiadać widzowi, bo nie chodzi o to, by tylko odśpiewać piosenkę zgodnie z nutami i tekstem, czy robić to dokładnie tak, jak w oryginalnym wykonaniu.
Przykładem tej nauki Mistrza jest moja interpretacja piosenki Skaldów „Ktoś mnie pokochał”. Taką wersją wykonania tego utworu była zachwycona żona pana Młynarskiego, pani Adrianna Godlewska, która była na moim koncercie w Warszawie i powiedziała mi wprost: „Świetnie! No i o tym jest ta piosenka, o tej radości z zakochania”.
Jak Pani wspomina szkolenie Wojciecha Młynarskiego? Było to wyzwanie czy może pewien rodzaj spełnienia marzeń?
W skrytości ducha w ogóle o czymś takim nie marzyłam. To był rodzaj warsztatu, powiedzmy lekcji mistrzowskiej. Proszę pamiętać, że ja miałam dwadzieścia kilka lat, dopiero wchodziłam w zawód. Na dobrą sprawę dopiero wszystkiego się uczyłam wychodząc na scenę.
Od Wojtka otrzymałam naprawdę wiele cennych uwag i wskazówek. Proszę mi uwierzyć, że niektóre z nich zrozumiałam dopiero po dwudziestu latach…To, co do mnie mówił o dyscyplinie utworu, dlaczego kładł nacisk na pewne sekwencje, a inne odpuszczał, nieustannie tłumacząc sens. To bezcenna lekcja zawodu. Uczulał, że śpiewając, nie można popadać w bylejakość, słowo zawsze musi mieć wagę.
Z tych słów można wywnioskować, że do dziś jest on dla pani mentorem.
Oczywiście. To mój Mistrz i Nauczyciel.
Czy przewiduje Pani kolejne koncerty, a może występy w Brzegu Dolnym?
Niestety myślę, że nie prędko. Mój kalendarz koncertów jest wypełniony już do końca 2025 roku. Cały czas jestem aktywna teatralnie i serialowo, przez co tego czasu na koncertowanie mam naprawdę mało, ale oczywiście daję sobie szansę na zaproszenie czy to ze „Śmiesznymi piosenkami” czy z „Miłosną Osiecką”, która jest też bardzo pięknym koncertem, a „Śmieszne piosenki” są z kolei bardzo teatralnym koncertem i bardzo zabawnym.
W takim razie życzę dalszych sukcesów i tak dużego zainteresowania pani koncertami jak miało to miejsce w Brzegu Dolnym. Dziękuję za rozmowę.
Katarzyna Mrozek