Obraz maluje całe życie
W Galerii Dolnobrzeskiego Ośrodka Kultury 25 maja odbył się jubileusz 50-lecia działalności wystawienniczej Stanisława Babczyńskiego pt. „Malarstwo i rysunek”.
Stanisław Babczyński urodził się w 1951 roku w Szamotułach, obecnie mieszka w Obornikach Śląskich. Jest członkiem Związku Polskich Artystów Plastyków-Polska Sztuka Użytkowa we Wrocławiu. Wystawą świętowano 50-lecie działalności wystawienniczej artysty. Była to 68. indywidualna prezentacja obrazów pana Stanisława.
Podczas wydarzenia połączono malarstwo z poezją i muzyką. Goście mogli podziwiać dzieła pana Stanisława, ale także wysłuchać jego wierszy recytowanych przez aktorkę Magdalenę Paczkowską i kompozytora Jacka Wanszewicza. Ponadto sekcja wokalna DOK-u w towarzystwie Adama i Michała Wróblewskich zaprezentowała kilka utworów z okazji Dnia Matki. Wystąpili Oliwia Kozakiewicz, Hanna Kozakiewicz, Aniela Miodek, Michalina Chojnacka, Laura Odrowąż oraz Henryk Luchowski.
Tego dnia malarzowi towarzyszyli liczni goście. Galeria wypełniła się rodzinami artystów, ich przyjaciółmi i sympatykami sztuki. Uroczystość otworzyła dyrektor DOK-u Danuta Chłód, z którą Burmistrz Brzegu Dolnego Ireneusz Fura przywitał artystę, życzył mu powodzenia w dalszej twórczości. Gościem specjalnym wydarzenia był Prezes Zarządu Okręgu Dolnośląskiego ZPAP Polska Sztuka Użytkowa Jerzy Jerych.
Zbiór był bogaty w dzieła sprzed 20, 15 i 10 lat. Ważnym tematem dla malarza jest przestrzeń w pejzażu. Kopie również grają dużą rolę w jego dorobku, ponieważ poprzez nie oddaje hołd starym mistrzom. Na wystawie można było obejrzeć także martwą naturę, cykl pasteli i kwiatów oraz rysunki.
Rozmowa ze Stanisławem Babczyńskim
To już 50 lat działalności wystawienniczej, czy ma pan jakieś szczególne wspomnienie z początków?
Początki były dosyć spontaniczne. W szkole podstawowej rysowałem ukradkiem. Poważniej zająłem się tym w liceum w Szamotułach, namówił mnie do tego prof. języka polskiego, który kochał sztukę. Uczył nas kaligrafii w ramach zajęć technicznych. Gdy zauważył moje zdolności, namówił mnie, abym zaczął chodzić w plener. Pierwsze jego uwagi były bardzo cenne, zacząłem iść jego wskazówkami. Pierwsze były prace rysunkowe, później przeszedłem do technik malarskich. Pierwszą wystawę miałem w 1974 roku w Czerwieńsku k. Zielonej Góry.
Jak zaczynał pan pracować z farbami?
Wynajmowałem pokój około 30 m² z dużym łóżkiem. Na starej podłodze przygotowywałem blejtramy, gruntowałem, paskudziłem tam niemiłosiernie. Do dyspozycji miałem to pomieszczenie i przeważnie malowałem w porze nocnej.
Co przedstawiały pierwsze prace?
To były abstrakcje. Trochę pejzażu, ale raczej szkice rysunkowe. Później tworzyłem w technice olejnej na dużych formatach. Moimi konsultantami byli artyści malarze Irena Bierwiaczonek, która mi bardzo pomogła w pojmowaniu formy, koloru, wydobywaniu z przestrzeni kształtów, i Hilary Gwizdała, który nauczył mnie malarskiego spojrzenia.
Co panu zapadło w pamięć z tych konsultacji?
Mówił mi (Hilary Gwizdała – przyp. red.), że jeśli przed obrazem postawię butelkę po piwie i nie będzie się ona wyróżniała z tego otoczenia, to znaczy, że dobrze maluję.
Jak podsumowałby pan swoją twórczość po tych 50 latach wystaw?
Dalej szukam.
Na wystawie recytowano pańskie wiersze. Jak powstają?
To towarzyszy malarstwu. Na plenerach napisałem wiele sentencji. Wiersze powstawały w trakcie malowania. Idąc w nowy plener, oglądając kadry, przezywałem i to opisywałem.
Wystawę można oglądać do 28 czerwca (od wtorku do piątku) w godzinach od 17:00 do 18:00 w Galerii DOK-u przy ul. Zwycięstwa 1. Serdecznie zapraszamy!
Angelika Furgacz